Rezydencja znikającego miasta
Projekt realizowany w ramach międzynarodowego programu „What’s next?”, eksploruje tematy przemijania, upadku i transformacji. W kwietniu 2024 roku dwójka artystów – Arek Pasożyt i Anastasiia Zazuliak – spotkała się we Wrocławiu, by uchwycić tę dynamiczną grę między zanikiem a odrodzeniem. Kulisy tego artystycznego procesu badawczego zdradza kuratorka projektu, Karolina Jaworska.
Ale nic nie trwa wiecznie/ But nothing lasts forever
W 1935 roku Frank Lloyd Wright podczas wizyty w Pittsburghu odmówił zasugerowania zmian w mieście, mówiąc: „Taniej byłoby je porzucić i zbudować prawdziwe. To jest znikające miasto: nic z tego nie wyjdzie”. Ten cytat, choć mocno ulokowany w kontekście, wydaje się być bliski historii Wrocławia. Wszystkie wykłady, które mogliśmy usłyszeć w ramach cyklu „Znikające miasto” cechuje pewna doza nostalgii za tym co nieobecne, ale też porażki – miejsc, z których nic nie wyszło pomimo wiary w uzasadnienie ich powstania. Ta ogólna perspektywa stała się inspiracją dla rezydencyjnego projektu w ramach międzynarodowego programu What’s next?, którego Wrocławski Instytut Kultury jest partnerem. W kwietniu 2024 roku we Wrocławiu spotkali się Arek Pasożyt i Anastasiia Zazuliak, by swoje twórcze procesy wykorzystać na poczet „Znikającego miasta”.
Arek jest artystą wizualnym, działającym na styku pól sztuki zaangażowanej społecznie, postsztuki, aktywizmu i animacji kulturalnej, jest też autorem „Manifestu Pasożytnictwa”, przyjechał z Torunia. Temat rezydencji postanowił połączyć ze swoimi aktualnymi zainteresowaniami, co w konsekwencji oznaczało przyjrzenie się mechanizmom ekonomicznym, które wywierają wpływ na Wrocław w ciągu ostatnich dziesięcioleci, zarówno pod względem przekształceń w przestrzeni miejskiej, jak i społecznej. Anastasiia zajmuje się fotografią portretową i reportażową, medium, które postanowiła wykorzystać do stworzenia „portretu” Portu Miejskiego. Artystka mieszka obecnie we Wrocławiu, ale pochodzi z Ukrainy, przez ostatnie 2 lata dokumentowała wpływ wojny rosyjskiej na naród ukraiński.
„Zostawiam te znikające miejsca na pocztówkach”
Czas rezydencji był krótki. Za krótki dla wrażliwych osób, które miasto dopiero poznają. Za krótki na zrozumienie fenomenu jego znikania. Wybór konkretnych wątków był kluczowy, pomógł artystom zawęzić obszar badań, pozostawiając duże pole dla artystycznych procesów. Pomógł poznać ludzi i ich historie, wejść do środka i opowiedzieć własne. Port miejski był dla Anastasii wyzwaniem. Ograniczona dostępność miejsca, nieustanna obserwacja i podejrzliwość, z jednej strony wzmagały apetyt, z drugiej oddalały nas od wątku. Był taki moment, kiedy chcieliśmy zmienić koncepcję, zająć się „czymś łatwiejszym”. Właśnie w tym kryzysowym momencie pojawił się pan Maciej, który otworzył wrota. Anastasii udało się stanąć w progu, wziąć aparat do ręki i uchwycić kilka momentów. Powstałe fotografie są wzruszające. Tak, to dobre słowo, one chwytają za serce. Oko artystki zawiesza się na szybach, które odbijają ponury, ale spokojny wycinek portu. Ten charakterystyczny dla niej, nazwałabym „ponury romantyzm” pojawia się również w innych pracach powstałych w znikającym mieście – wystarczy spojrzeć na „Kamienice przy ul. Ptasiej 29”. Anastasiia szukając znikania, szukała również historii, w ten sposób trafiła do kobiety, która prowadzi sprzedaż kloszy, a w razie finansowego kryzysu, jako fanka sów, zamierza powołać w swoim sklepie muzeum im poświęcone. Innym ciekawym miejscem okazała się mała kawiarenka internetowa, w której miła atmosfera nie rekompensuje przestarzałych komputerów, za co właściciel jest krytykowany w opiniach googla. Najbardziej symboliczne jednak wydaje się spotkanie ze złotnikiem, który przekazał swój fach synowi i teraz razem prowadzą zakład. Kiedy Anastasiia się przedstawiła i opowiedziała o projekcie, złotnik odpowiedział: „to co Pani tu robi? Ja jeszcze nie znikam”.
„Jowita zostaje!”
W 2017 roku Arek Pasożyt owinął czerwoną taśmą z napisem SPRZEDANE/SOLD budynek Sołtysówki w Poznaniu, była to forma sprzeciwu wobec degradacji i niszczenia tego zabytku, ale nade wszystko unaocznienie problemu nieużytków. Już nie ma zniknęło upadło zniszczono wyburzono przeminęło umarło obumarło niepamięć skończyło się odeszło niebyt zapomniano zgasło ucichło zamilkło rozsypało się zginęło czytamy na czerwono-czarnej taśmie Arka Pasożyta zadedykowanej Wrocławiowi. To biały wiersz podsumowujący usłyszane historie. Tak jak Christo i Jeanne-Claude pakowali architekturę, tak Arek chce ją owijać, odgradzać, zabezpieczać społecznie. Po co? Zarówno w jednym i drugim przypadku, naznaczone przez artystów miejsca nie znikają, ale stają się bardziej widoczne, są znakiem czasu, wydarzeń i ludzi do nich przypisanych. Taśma alarmuje i zmusza do wieloaspektowej refleksji nad owiniętym miejscem, jest uniwersalnym narzędziem sprzeciwu i rozczarowania. Dlatego właśnie artysta postanowił podzielić taśmę na mniejsze kawałki i przekazać je aktywistycznym grupom, z wiarą i nadzieją, że wzmocni ich świadomą, społeczną postawę wobec znikającej architektury.
Człowiek z miasta/ The Man from the city
Kulminacją rezydencji było spotkanie w ramach cyklu Chill-Out Architecture, organizowanego regularnie przez Środowisko Humanizacji Miejskiej w Klubie Łącznik (Czasoprzestrzeń). Sytuacja była dosyć prosta. Anastasiia i Arek przygotowali prezentację obejmującą procesy rezydencyjne, a dodatkowo pojawiły się artefakty będące ich symbolicznym efektem – pocztówki i taśma. W organizowaniu takich spotkań najważniejsza jest publiczność (tutaj głównie studenci architektury) – reakcja czy też poziom zaangażowania, czasami ocena na podstawie ilości wychodzących osób. Wyszły tylko trzy. Wystąpienie Anastasii stanowiło podsumowanie wszystkich jej aktywności. Wyraźnie przybrała kierunek społeczny, ludzki, co też połączyło ją w pewien sposób z tematem Arka, który oprócz prezentacji taśmy i jej przeznaczenia, poruszył kwestię „znikających” domów studenckich, takich jak „Jowita” w Poznaniu czy znajdujący się naprzeciwko Klubu Łącznik „Pancernik”. Po wykładach wywiązała się ciekawa dyskusja dotycząca mieszkań studenckich, dająca jednej i drugiej stronie dużo do myślenia.
Zarówno Anastasiia i Arek nie powiedzieli „koniec”. Rezydencja stała się dla nich początkiem badawczo-artystycznej przygody w zgiełku znikającego miasta. To z pewnością nie jest nasze ostatnie spotkanie.
Z dedykacją dla wszystkich, którzy pomagają nam nie zapomnieć znikania tego miasta.
Karolina Jaworska
Rezydencja „Znikające Miasto” jest częścią projektu „What’s next? Bezpieczne kulturowe multi-przestrzenie dla multidyscyplinarnej refleksji nad (post)wojenną i (post)kryzysową tożsamością europejską”, projektu stworzonego w partnerstwie zusa GmbH (Niemcy), Musiktheatertage Wien (Austria), Proto produkciia (Ukraina), Wrocławski Instytut Kultury / AIR Wro (Polska) i Fundacji Gabrieli Tudor (Rumunia). Projekt współfinansowany jest ze środków Unii Europejskiej.